Nieuchwytny fenomen Singapuru
Nieuchwytny fenomen Singapuru
Miasta nie są na liście naszych ulubionych destynacji. Tym bardziej szklane miasta, wypełnione drapaczami chmur, biurowcami i blokowiskami. Taki właśnie jest Singapur. Państwo-miasto, położone na niewielkiej wyspie o powierzchni 570 kilometrów kwadratowych (plus okoliczne wysepki).
Państwo jest w światowej czołówce pod względem wzrostu PKB i jest najbardziej (po Japonii) rozwiniętym krajem Azji. Jest tu też piekielnie drogo, nieprzyzwoicie wręcz drogo jak na Azję.
Singapur zasłynął też jako ‘fine city’ – miasto kar. Obowiązuje tu kara śmierci za morderstwo, piractwo, posiadanie narkotyków, gwałt, dążenie do wojny czy korupcje wśród wysokich urzędników państwowych. Prawo zezwala również na egzekwowanie kar wobec cudzoziemców bez stosowania zasad ekstradycji. Za wandalizm nakładana jest kara chłosty 120sto centymetrową rózgą celowo wymoczoną wcześniej w wodzie, aby skazanemu nie wbijały się w plecy drzazgi. Chłosta ma wywołać jak największy ból przy jak najmniejszym uszczerbku na zdrowiu, jednak blizny po takim doświadczeniu pozostają zazwyczaj do końca życia. Jak podaje Wikipedia w 2015 roku skazano na tą karę dwóch niemieckich turystów, którzy zdewastowali wagony singapurskiej kolei.
Wysokie kary pieniężne nakładane są też za te, wydawałoby się, nieznaczne przewinienia. Obok znanych nam kar za palenie papierosów w miejscach publicznych czy rozmowę przez telefon komórkowy w czasie prowadzenia samochodu są kary za niespłukanie wody w toalecie, spacerowanie po domu nago, spożywanie czegokolwiek w środkach transportu lub żucie, a nawet posiadanie, gum (1000 dolarów singapurskich!). Dozwolone są jedyne gumy pozbawione cukru, żute w celach leczniczych, jednak trzeba okazać odpowiednią receptę uprawniającą do ich nabycia.
Zniechęciliśmy do wizyty? W takim razie koniecznie czytajcie dalej.
Singapur jest miastem magicznym, przyciągającym jak magnez, w którym nie sposób czuć się źle lub nie na miejscu. Szklane biurowce wcale nie przytłaczają. Poprzetykane są zielenią, ich kanciaste bryły przełamane są tarasami, przestrzenią i odbijającą się w nich morską falą, oddającą miastu swój oddech. Wszystko to podobno dzięki projektowaniu przestrzeni zgodnie z zasadami Feng Shui.
Feng Shui to podstawa chińskiej metafizyki, niewidzialnych sił, które łączą wszechświat. To sztuka sytuowania budynków i obiektów według systemu harmonizującego je z otoczeniem. W dosłownym tłumaczeniu Feng Shui oznacza: wiatr i wodę, a tego w państwie-wyspie Singapur nie brakuje.
Singapur stosuje zasady Feng Shui od dziesiątek lat w podejmowaniu urbanistycznych decyzji. Główni architekci miasta, eksperci w dziedzinie Feng Shui, wykorzystują wodę, budynki, drogi i struktury cywilizacji w taki sposób, by zatrzymywały w mieście energię Qi (Qi to naturalna siła uważana za moc twórczą każdej żywej istoty). W trakcie tego procesu miasto-państwo-wyspa przekształciła się z nieżyznego lądu w jedno z najlepiej rozwijających się krajów na świecie.
Wiele budynków w dzielnicy finansowej Singapuru jest celowo zaprojektowana w prostokątnych kształtach, żeby podkreślić przyziemne elementy egzystencji w otoczeniu naturalnych, pełnych energii wód singapurskiej rzeki. Ulotność wody daje początek (przemijalność) ziemskim elementom, pozwalając na ciągły rozwój i postęp.
Zbudowany w 2010 hotel Marina Bay Sands ulokowany jest u zbiegu dobrej energii z wody. Zwrócony w stronę singapurskiej dzielnicy finansowej, uważanej za znak pomyślności i dobrobytu, bardzo dobrze prosperuje.
Na dachu Marina Bay Sands znajduje się basen Infinity Pool (142 m długości, najdłuższy basen na tej wysokości na świecie). Symbolizuje jezioro na szczycie gigantycznej góry i harmonizuje miasto z oceanem.
Najtańszy pokój w tym hotelu, uprawniający do skorzystania z basenu, to spory koszt, jednak na pewno warto poczuć ten splot energii i obejrzeć idealnie zaprojektowane miasto-państwo Singapur z wysokości 340 metrów. Sprawdź dostępne pokoje tutaj.
Singapore Flyer, czyli słynne singapurskie diabelskie koło (165 m w najwyższym punkcie) ma również swoją historię związaną z Feng Shui. Początkowo obracało się w stronę morza i nie przynosiło założonych dochodów. Mistrz Feng Shui stwierdził, że koło odbiera państwu dobrą energię kręcąc się przeciwko słońcu. W 2008 roku kierunek biegu został odwrócony w stronę środka miasta. Koło zaczęło zagarniać dobrą energię z otaczających Singapur wód do kraju. Od tej pory jego rentowność kilkunastokrotnie wzrosła.
Nieprzypadkowo także koło ma 28 kapsuł widokowych, w każdej mieści się maksymalnie 28 osób. Liczby 2 i 8 oznaczają wszakże w filozofii Feng Shui pomyślność i dobrobyt.
Wierzyć czy nie w magię Feng Shui, Singapur ma w sobie to szczególne coś, co sprawia, że nie da się go nie polubić. Wszystko wydaje się być na swoim miejscu, spacery między drapaczami chmur nie przytłaczają a nielubiana przez nas miejska architektura cieszy oko. Skoro nie daje się ten fenomen wytłumaczyć niczym innym to nie pozostaje nic innego jak jednak uwierzyć w moc Feng Shui. My tutaj daliśmy się przekonać.
Najlepiej będziemy wspominać jednak tolerancyjność Singapuru. Żyją tu sobie w zgodzie ateiści, muzułmanie, hinduiści, chrześcijanie, buddyści i wszelkie inne wyznania. Po ulicach spacerują pewnie i swobodnie wszystkie kolory skóry, ubrane w co im się tylko podoba. Nikt się za nikim nie ogląda, nie wytyka palcami, nie okazuje zbędnego zainteresowania. Nasza biała skóra również nie jest niczym nadzwyczajnym, jak to często bywa w Azji. Nikt nas nie zaczepia i nie prosi o zdjęcie czy, tym bardziej, o pieniądze. Na jednej ulicy koegzystuje meczet, buddyjska świątynia i kościół katolicki. Dedykowane dzielnice hinduska (Little India), chińska (China Town) czy muzułmańska (Arab Quarter) nie są gettami a jedynie skupiskami ludzi o podobnych obyczajach i sposobie życia.
Od 1966 roku każdego dnia w każdej singapurskiej szkole dzieciaki rozpoczynają lekcje od wygłoszenia następującej narodowej przysięgi:
‘My, obywatele Singapuru, przyrzekamy być zjednoczonym narodem bez względu na rasę, język czy religię. Przyrzekamy budować demokratyczne społeczeństwo oparte na sprawiedliwości i równości. Będziemy dążyć do szczęścia, dobrobytu i postępu naszego kraju’
Składają ją przyciskając do serca prawą pięść w geście lojalności dla ojczyzny. Powtarzana codziennie przysięga jak widać procentuje: nie ma chyba bardziej tolerancyjnego i otwartego na inność kraju na świecie. Wspólny cel też jest konsekwentnie realizowany, co potwierdzają wyniki gospodarki państwa Singapur.
Jak mówi staropolskie przysłowie: ‘Zgoda buduje, niezgoda rujnuje’. Szkoda, że polskie dzieciaki nie powtarzają tego w szkole przed każdą lekcją.
Jeżeli jeszcze niewystarczająco zachęciliśmy do wizyty tego niezwykłego kraju, przeczytaj naszą relację z kilkukrotnych odwiedzin Singapuru tutaj.
Poniżej zarezerwuj bilety lotnicze i noclegi.
Naprawdę warto!
Przepraszamy, ale obecnie brak jest możliwości komentowania.