Rytuały pogrzebowe w wiosce Trunyan na Bali
POCHÓWEK W STYLU BALI AGA czyli UNIKATOWE INDONEZYJSKIE TRADYCJE POGRZEBOWE
Rytuały pogrzebowe oraz sposoby ‘utylizacji’ zwłok na świecie bywają bardzo różne, uzależnione od wierzeń, obyczajów, tradycji oraz obowiązujących przepisów. Dla nas, Europejczyków, najbardziej oczywiste jest zakopywanie zwłok na wyznaczonych do tego celu cmentarzach lub kremowanie zmarłych w krematoriach, czemu towarzyszą zwykle religijne lub świeckie ceremonie pogrzebowe.
W Indiach przyglądaliśmy się ceremoniom palenia zwłok na drewnianych stosach, które następnie, jedynie nadpalone, wrzucano do rzeki Ganges, najbardziej świętej i zarazem najbardziej zanieczyszczonej rzeki na świecie.
W Indonezji, na wyspie Sulawesi, uczestniczyliśmy w ceremonii pogrzebowej, na której zażynano bawoły, zwierzęta potrzebne do przeprowadzenia duszy zmarłego na tamten świat. Same zwłoki w czasie okresu gromadzenia funduszy na kosztowną ceremonię pogrzebową, ‘mieszkały’ z rodziną, która wstrzykiwała do ciała chemikalia zapobiegające przedwczesnemu rozkładowi, a samego zmarłego traktowała do momentu pogrzebu jako ‘chorego’
Na katolickiej wyspie Flores widzieliśmy rodzinne nagrobki w ogródkach, tuż obok domu.
A jak to jest w indonezyjskiej wiosce Trunyan lub inaczej Terunyan na wyspie Bali?
Nieco na uboczu ubitych, turystycznych ścieżek prowadzących przez wyspę Bali, można odnaleźć drogę prowadzącą na okryty mroczną sławą cmentarz mieszkańców wioski Trunyan (Terunyan).
Wioskę po dziś dzień zamieszkują potomkowie ludu Bali Aga, nazywani balijskimi aborygenami, ponieważ istnieją dowody na to, że to najbardziej pierwotny z pierwotnych ludów zamieszkujących wyspę Bali.
Nazwa Trunyan wywodzi się od Teru Menyan, czyli starożytnej nazwy drzewa Trunyan.
Teru znaczy drzewo, natomiast menyan znaczy zapach. W połączeniu ‘pachnące drzewo’. Drzewo Trunyan potrafi nie tylko emitować przyjemny zapach, ale też pochłaniać te nieprzyjemne, między innymi zapach rozkładającego się ciała.
To właśnie tą wyjątkową cechę drzewa od wieków, po dziś dzień, wykorzystują mieszkańcy wioski na potrzeby swoich unikatowych pogrzebowych tradycji.
Mieszkańcy wioski Trunyan nie zakopują zwłok, nie kremują, nie mumifikują. Jedynie obmywają nieboszczyka, zawijają w całun, ładują na łódź i zawożą na niewielką wysepkę na jeziorze Batur. Tam stawiają nad zwłokami bambusowe klatki (ancak), przypominające te, w których izoluje się koguty, żeby się wzajemnie nie podziobały. Jednak w tym przypadku, zadaniem klatek jest ochrona zwłok przed złodziejskimi małpami, mięsożernymi ptakami i innymi zwierzętami, które miałyby ochotę na zbezczeszczenie ciała. Ciało pozostaje tam do całkowitego, naturalnego rozkładu.
Drzewo trunian produkuje żywicę, którą lud Trunyan handlował od wieków. Żywica ta odstrasza robaki, zapobiega wylęganiu bakterii. Zwłoki po prostu usychają. Podobnej używano w Egipcie na potrzeby procesu mumifikacji.
Groby mogą wydać się zaśmiecone, jednak pozostawione wśród ciał przedmioty to nie śmieci. Podobnie do tradycyjnych grobowców Torajów na Sulawesi, w Trunyan razem ze zwłokami do grobowych klatek pakuje się najbardziej potrzebne rzeczy zmarłemu za życia, czyli ubrania, garnki, talerze, sandały, papierosy, monety, certyfikaty, które zdobył za życia. Wszystko na wypadek, gdyby potrzebował ich po tej drugiej, nieznanej stronie.
Z grobu nie wolno niczego zabierać. Lokalesi opowiadają straszne historie, przestrzegające przed pokusami kradzieży. Ponoć jakiś turysta zabrał z cmentarzyska kość ‘na pamiątkę’, a zaraz potem jego samochód spadł w przepaść. Inny zabrał czaszkę, jednak po kilku dniach ją zwrócił, ponieważ zaczęły nawiedzać go złe duchy i męczyć nocne koszmary. Nasz kierowca nawet nie chciał tam z nami płynąć. Wyznał, że boi się tego miejsca i woli poczekać na przystani.
Zwłok nie ma wiele. Po całkowitym rozkładzie ciała, czaszka przenoszona jest na wąską platformę, gdzie dołącza do całego rzędu czaszek, kości składowane są na stosach.
Pod drzewami o magicznej mocy, zwalnia się miejsce dla kolejnych ‘świeżych’ zwłok.
Jedynie ludzie zamężni/żonaci mogą być ‘pochowani’ na tym cmentarzu. Kolejni wykluczeni to osoby, które zginęły w wyniku wypadku, choroby, lub samobójstwa. Lud Trunian przeznaczył dla wykluczonych osobne miejsca pochówku nazywane Sema Batas. Natomiast Sema Muda to miejsce pochówku dla niemowlaków, dzieci i osób niezamężnych.
Zgodnie z tradycją ludu Bali Aga, w ceremoniach pogrzebowych nie mogą brać udziały kobiety. Mieszkańcy Trunyan wierzą, że jeżeli kobieta pojawi się na ceremonii, wioskę dotknie klęska żywiołowa lub inne nieszczęście.
Kiedy my odwiedziliśmy to miejsce, mieliśmy okazję zobaczyć zwłoki kobiety, ciągle jeszcze ze skórą, włosami, ubrane w jedynie lekko zakurzony, odświętny strój. Wyglądała po prostu jak pomarszczona, podsuszona, starsza pani. Trzeba przyznać, że nie zarejestrowaliśmy żadnego nieprzyjemnego zapachu. Widok lekko przerażający, z drugiej strony jednak fascynujący. Tradycje i kulturowe różnice należy szanować, póki ciągle istnieją. Coraz szybciej zmierzamy do jeszcze bardziej przerażającego końca: jednorodnej, nudnej, globalnej wioski. Parafrazując Kapuścińskiego, póki mamy się w życiu jeszcze czym dziwić, jest dobrze.
Jak dotrzeć:
Ten specyficzny cmentarz położony jest na zachód od góry Abang, otoczony gęstymi lasami oraz stromymi, niedostępnymi zboczami i klifami. Najpewniej właśnie swej niedostępności zawdzięcza przetrwanie unikalnych wierzeń i zwyczajów mieszkańców wioski.
Najprościej dotrzeć tam łodzią z przystani w Kedisan na wschodnim wybrzeżu jeziora Batur (okolice Kintamani) lub z wioski Songan. Rejs w jedną stronę trwa około 20 minut.
Przeczytajcie też o innych, niż znane nam z własnego podwórka, zwyczajach pogrzebowych: