Pad(ta)Thai na stricie, czyli uliczne smaki Tajlandii
Nikt, kto raz spróbował tajskiej kuchni, nie będzie się już potrafił jej oprzeć. Smak mleka kokosowego, trawy cytrynowej, imbiru, tamaryndu czy ostrej papryczki chili to tylko niektóre składniki typowe dla dań z tej części świata. Tajowie opanowali korzystanie z nich do perfekcji i potrafią wyczarować prawdziwe kulinarne cuda.
Najpopularniejszym daniem sprzedawanym zarówno w restauracjach jak i na ulicy jest Pad Thai, czyli smażony makaron ryżowy z jajkiem, warzywami, z dodatkiem mięsa lub owoców morza, a często i z jednym i drugim. Tajowie najchętniej jedzą to danie na lunch. W ulicznych garkuchniach zapłacimy za nie około 3 – 5 PLN i tam właśnie są najsmaczniejsze.
Genialnym pomysłem są dostępne na każdym rogu owocowe koktajle i kubeczki z przygotowanymi do spożycia świeżymi owocami. Owoce w Tajlandii, nawet te znane nam z lokalnych supermarketów, mają zupełnie inny smak. Ananas transportowany przez pół świata nigdy nie będzie smakował tak samo, jak wczoraj zerwany z krzaka. Egzotyczne wężowe owoce czy śmierdzące duriany praktycznie nie są dostępne w naszej części świata. Nie muszą smakować, jednak grzech nie spróbować. Cena gotowego owocowego kubka to około 5 – 8 PLN. Na targu tyle zapłacimy za cały kilogram. .
Najodważniejsi powinni spróbować smażonych chrząszczy, larw czy skorpionów. Niestety na słynnej Khaosan Road ceny tych przysmaków, ze względu na swoją popularność wśród zachodnich turystów, sięgają zenitu. Smażona tarantula potrafi kosztować nawet ponad 50 PLN. Znacznie lepszym miejscem na ich skosztowanie są lokalne targowiska, na przykład słynny Chatuchak Market, czy mniej znane Klong Toey Market lub Pahurat. Tam nie zapłacimy więcej niż kilka – kilkanaście złotych, w zależności od wybranego okazu. Smażone robale smakują jak zwykłe chipsy, za to mają znacznie lepsze walory odżywcze. Dodatkowo, Tajowie doskonale wiedzą, jak je przyrządzić.
Ostatnio światową furorę robią tajskie lody przygotowywane z wybranych świeżych owoców na oczach klienta. Mistrzowie tego specjału pochodzą z małej wyspy Phi Phi, jednak można je dostać na terenie całego kraju. Na mocno schłodzony blaszany blat kuchmistrze wysypują wybrane przez klienta cienko pokrojone świeże owoce, które rozcierają z cukrem. Dodatki bywają nieoczywiste jak na przykład anyżowa tajska bazylia, papryczki chili czy galangal (tajski imbir). Po połączeniu doprawionej owocowej masy z mlekiem sprawnymi ruchami w kilkadziesiąt sekund formują nieprzyzwoicie dobre frykasy.
Wbrew pozorom tajska kuchnia jest bardzo prosta w przygotowaniu. Sztandarowe dania jak ostro kwaśna zupa tom yam, potrawka ze smażonego ryżu z warzywami khao pad, czy różnokolorowe kaeng (potrawa curry) to kwestia spędzenia w kuchni maksymalnie godziny. Internet aż pęka w szwach od przepisów. Podróżując po Tajlandii warto się jednak zaopatrzyć w lokalne przyprawy, sosy i dodatki. Łatwiej zrobimy wrażenie na zaproszonych na kolację gościach.
Jeżeli miałabym wybrać moją ulubioną kuchnię świata byłaby to bez najmniejszych wątpliwości kuchnia tajska.
Zapraszamy do kolejnej części naszych wspomnień z pobytu w tym przepysznym kraju TUTAJ.
Przeczytajcie też:
Subiektywny ranking tajskich wysp