Krabi - FanTOUR
Ostatnie wpisy
+48 605 24 24 20
fantour@fantour.eu
+48 605 24 24 20
Top
FanTOUR  / Nasze Podróże  / Tajlandia  / Krabi
Tajlandia Thajland Krabi 1 2 - Krabi

Krabi

Krabi

13 marca 2010

Na plażę Ao Nang na Krabi docieramy łódką z wyspy Phi Phi. Okazuje się być niestety totalnym niewypałem – jest jakaś błotnista, płytka, gdzie się podział turkusowy odcień wody??? Ze względu na płyciznę piasek z dna miesza się z woda i morze wygląda jak błotnista breja.

Stwierdzamy, że przyjazd tu nie był najlepszą decyzją, ale jest już 17.00 więc nigdzie się stad nie ruszymy. Podejmujemy kolejną złą decyzje: idziemy do agencji znaleźć jakiś pokój, kupić wycieczkę kajakową na jutrzejszy dzień i bilet na przejazd na Koh Samui. Ladyboy w agencji niby miły(a) ale przepłacamy za wszystko. Gdybyśmy byli przygotowani wcześniej – zapłacilibyśmy o jakieś 40% mniej.

Na nocleg lądujemy w ‘Adam Bungalow’ – dość prymitywne ale w miarę czyste domki letniskowe w centrum względnie blisko plaży.

Tajlandia Thajland Krabi 3 e1517891433215 225x300 - Krabi

Adam’s Bungalows

Położone zaraz u stóp wysokich skał.

Warunki bytowe najgorsze do tej pory.  Po raz pierwszy rozwieszamy naszą własną moskitierę nad łóżkiem. Za to obsługa pierwsza klasa! Jest to rodzinny biznes prowadzony przez tajskich muzułmanów. Bardzo pomocni, uśmiechnięci od ucha do ucha – aż milo było cokolwiek od nich chcieć.

Wieczorem wychodzimy na spacer na miasto. Jemy kolację w jakieś knajpie przy tej samej drodze, przy której znajduje się nasz pensjonat. Właścicielem jest Niemiec, który podchodzi do nas co jakiś czas pytając, czy wszystko w porządku. Bacznie obserwuje też swój personel czy należycie nadskakują gościom, czy są uprzejmi i rozumieją wszystkie zamówienia. Przysiada się do stolika jakichś starszych turystów, chyba Kanadyjczyków i prowadzi z nimi przyjacielska rozmowę. Widać bardzo dba o serwis swojej restauracji. Jedzenie jak zwykle dobre, ale po kolacji wychodzimy szukać knajpki z Wi-Fi. Znajdujemy całkiem sympatyczny ogródek. Tradycyjnie wypijamy nasze ulubione wiaderko i idziemy spać. Rano musimy się spakować i zwolnić pokój jeszcze przed wyprawą na kajaki.

Krabi 

14 marca 2010

Kajaki w Ao Thalane okazują się strzałem w 10. Zostawiamy plecaki za barem u przemiłych właścicieli, w depozyt oddajemy netbooka i mój aparat, który po pierwsze zapomnieliśmy naładować a po drugie nie jest wodoodporny, a nie wiemy jaki będzie stopień trudności kajakowania. Depozytem okazuje się starsza mama pani właścicielki, która cały dzień siedzi w domu i ma oko na pozostawione przedmioty. Jemy śniadanie popijając najpyszniejszymi jak dotąd szejkami owocowymi.

Z 10 min opóźnieniem odbiera nas jeep z paką przerobioną na przewóz ludzi. Są tam dwie przyspawane do podłoża ławeczki dla pasażerów osłonięte plandeką przed słońcem. Jedziemy jakieś 25 min do Ao Thalane, gdzie wsiadamy na kajaki i płyniemy sobie spokojnie podziwiać przepiękne skały, jaskinie, przesmyki. Najciekawszą jednak częścią wycieczki był na metr może szeroki szlak prowadzący przez lasy mangrowców. Poziom wody był czasem tak niski, że obsługa musiała nas przeciągać, bo utykaliśmy na mieliznach.

Tajlandia Thajland Krabi 2 2 259x300 - Krabi

Nasz przewodnik zademonstrował nam w jaki sposób rozsiewają się mangrowce. Każdy dostał długie na kilkadziesiąt centymetrów, wąskie nasionko i w płytkiej wodzie zasadziliśmy swoje własne drzewo mangrowe. Odwiedziliśmy kilka jaskiń zamieszkiwanych kiedyś przez cyganów, w tym największą z nich: jaskinie Krokodyla. W trakcie wycieczki spotkaliśmy dziką małpę, która miała ochotę wskoczyć mi do kajaka – ale obsługa przepłoszyła ja okrzykami. Ponoć skubane gryzą, wiec lepiej nie ryzykować zabawy.

Tajlandia Thajland Krabi 1 2 1 300x225 - Krabi

Mangrowce – zarośla namorzynowe

Całe kajakowanie trwało może ze 3 godziny i jest naprawdę godne polecenia. Na trasie jest mały tłok turystyczny i czasami przy wymijaniu robiły się korki – szczególnie w wąskich przesmykach w lasach mangrowych.

Nasz kierowca wiedział, że o 15.00 jedziemy na Koh Samui wiec w drodze powrotnej pędził na złamanie karku, żebyśmy jeszcze zdążyli zjeść obiad. Opony piszczały na zakrętach a my kurczowo trzymaliśmy się ławeczek. Zdążyliśmy zjeść i obiad, i oczywiście springrollsy i wypić kolejne 4 szejki – zdecydowanie zakochaliśmy się w arbuzowym. Zdążyłam też przeżyć chwilę grozy, kiedy to w ubikacji zobaczyłam może metrowego zielonego węża! Wąż zwiał w ciągu kilku sekund na dach – pewnie tak samo przestraszony jak ja – ale już nie odważyłam się wejść ponownie do tej toalety.

Z dwudziestominutowym opóźnieniem podjeżdża po nas załadowany już prawie na maksa Songthaew. Kierowca wrzuca nasze plecaki na dach i wiezie nas do punktu zbiórki. Tu dostajemy naklejki i oznajmiają nam, że mamy 45 min czasu do odjazdu autokaru. Po załadowaniu się do autokaru zbieramy jeszcze innych pasażerów z kilku punktów Krabi Town i dopiero po 17.00 wyruszamy w kierunku Surathani. Dojeżdżamy o 19.00 ale nie do portu tylko do kolejnego punktu zbiorczego, gdzie oznajmiają nam, że mamy kolejne 45 min przerwy. Knajpy stworzone specjalnie w takich ‘węzłach przesiadkowych’ muszą przecież zarobić.

Pijemy kolejne piwko i dowiadujemy się że promu do Koh Samui dziś nie będzie, bo zepsuł się silnik, ale maja świetny i tani hotel a jutro będziemy mogli pojechać dalej. Tego już było za wiele. Spokój spokojem i niech sobie Tajowie nie lubią podniesionego głosu, ale poniosło mnie. Nawymyślałam im ostro od oszustów – widziałam, że się wkurzyli (i dobrze!). Zarządziłam bunt wśród osób, które zostały tak samo oszukane i, suma sumarum, nikt nie został w tych ich tanich hotelach. Kazaliśmy się zapakować na nocny prom do Koh Phangan, razem z innymi autokarowymi współpasażerami. Bo, żeby była jasność, sprzedali nam bilety do Koh Samui doskonale wiedząc, że takiego promu w niedziele nie ma! Cała ta historia z zepsutym silnikiem to bujda nastawiona na zarobienie dodatkowo na noclegu w mało atrakcyjnej turystycznie miejscowości.

Ale dzięki tej aferze, Seb dostał to co chciał, czyli przejażdżkę nocnym promem, gdzie śpi się na glebie, razem z Tajami i innymi turystami. Tak na marginesie – polecam! Rewelacja! Prom ma dwa pokłady: na górnym po dwóch stronach w rzędzie są miejsca do spania, na dolnym całą drogę trwała impreza. My zasnęliśmy na górnym. Prom bardzo przyjemnie kołysał do snu.

Relacja z pobytu na Koh Phangan  tutaj

 

Polecane książki

Przepraszamy, ale obecnie brak jest możliwości komentowania.