Kalaw - FanTOUR
Ostatnie wpisy
+48 605 24 24 20
fantour@fantour.eu
+48 605 24 24 20
Top
FanTOUR  / Nasze Podróże  / Birma  / Kalaw
Myanmar Burma Kalaw treking 4 - Kalaw

Kalaw

Birma Artykuły

Kraina najcudowniejszych ludzi na świecie

Kalaw Dzień po Dniu

Bago – Kalaw

12 marca 2011 

W autokarze budzą nas panowie z informacją, ze dojechaliśmy do Meiktila – prawie nie zarejestrowaliśmy 8h podróży. Już w drzwiach przejmują nas nowi panowie i prowadzą do autobusu do Kalaw. Autobus to totalny rzęch! Ponadto załadowany już prawie cały Birmańczykami. Odjeżdża o 5.00 rano i kosztuje 8000 K/os. Hmm, przecież na mapie wygląda, że to już tylko kawałek więc czemu tak drogo? Panowie tłumaczą nam, że to aż 7h drogi! No cóż, to i tak poniżej budżetu, lepszej opcji nie mamy – płacimy i zajmujemy miejsca.

W Birmie każdy autobus ma minimum dwuosobową obsługę: kierowcę i speca od wyprzedzania. Decyzją rządu z dnia na dzień zmieniono ruch z lewostronnego na prawostronny kompletnie ignorując fakt, że od tego momentu wszystkie pojazdy będą miały kierownicę po niewłaściwej stronie a społeczeństwo jest zbyt biedne żeby auta wymienić czy choćby dostosować. Najdziwniejszy jednak jest powód decyzji: przepowiednia wróża! Ostrzegł zabobonny rząd, że zostanie obalony z lewej strony… Wszystko co lewe trzeba było więc wyeliminować. Dobrze, że nie kazali amputować ludziom lewych rąk. Z dnia na dzień utworzyły się też tysiące nowych miejsc pracy, czyli wspomniane już stanowisko specjalisty do spraw wyprzedzania. W naszym autobusie też jest takowy, chociaż wątpię, że rzęch jest w stanie cokolwiek wyprzedzić nie ryzykując rozsypką.

Do autobusu pakuje się coraz więcej ludzi, jak wszystkie miejsca i korytarzyk, na którym stanęły małe plastikowe taboreciki, są już zajęte ruszamy. Po drodze dobieramy jeszcze 4 białych, mnicha, pana z dwoma worami czegoś i jakieś naście Birmańczyków. Spec od wyprzedzania ciągle kogoś przesadza, przestawia i jakimś cudem wszyscy się mieszczą. Gdy wnętrze jest wyładowane do granic możliwości – pasażerowie lądują na dachu. Nasze siedzonko jest tak małe, że właściwie się na nim z Sebą nie mieścimy – ja siedzę półdupkiem, ale spaść nie mogę, bo po prawej taborety z Birmańczykami, pod nogami dwa wielkie wory czegoś, po lewej wciśnięta jestem w przysypiającego Sebę.

Po 10 minutach drogi autobus się zesrał. Panowie szybko wypraszają przednią część autobusu, wymontowują siodełka, otwierają metalową klapę i ukazuje się silnik. Zaczynają się oględziny. Kierowca i spec od wyprzedzania do spółki z pasażerami trochę w nim grzebią, ktoś wchodzi pod autobus, po 15 min wszystko wraca na swoje miejsce i znowu jedziemy. Ale nie za długo. Tym razem wypraszają starszą panią z synem z metalowej skrzyni, na której siedzi, zdejmują jakąś płachtę i okazuje się, że to zbiornik na paliwo: tankujemy! Tankowanie odbywa się poprzez gumową rurkę prosto z przyniesionej i trzymanej w rękach butli. Panowie dokładają jeszcze parę plastikowych taborecików, gnieżdżący się na metrze kwadratowym przestrzeni przy drzwiach Birmańczycy mogę teraz usiąść i znów jedziemy. Tym razem na dobre.

Droga jest fatalna! Wąska, dziurawa, wyboista. Wyżej w górach dochodzą ostre zakręty, wspinaczka pod strome zbocza, przepaście ale też przepiękne górskie widoki.

Co jakiś czas mijamy robotnice naprawiające lub budujące drogę. Z jakiegoś powodu są to same kobiety. Noszą na głowach kosze z kamieniami, rozdrabniają je waląc kilofami, zalewają podgrzewaną w beczkach przy drodze smołą. Mijamy też kamieniołom gdzie mężczyźni odłupują od skał większe kawałki. Na kamieniach siedzą sobie malutkie dzieci – pewnie nie było ich z kim zostawić a w kamieniołomach może trochę bezpieczniej niż na drodze przy beczkach z gorąca smołą. Co jakiś czas przewijają się mundurowi – ciekawe, czy Ci ludzie dostają wynagrodzenie za tą ciężką pracę. Kiedyś rząd wymagał do wszystkich obywateli miesiąca pracy na rzecz państwa w roku, za które nie otrzymywali pieniędzy. Ponoć obecnie nie stosuje już swoich niewolniczych praktyk ale kto ich tam wie. Ciągle, pod byle jakim pretekstem, skazują tu ludzi za poglądy antyrządowe na lata ciężkich prac w kamieniołomach. Prawa człowieka są tu z pewnością nadal nagminnie łamane.

W końcu, po 5h jazdy, spec od wyprzedzania obwieszcza nam, że jesteśmy w KALAW. Uff, nie mogę się już doczekać kiedy się wydostanę z tego śmierdzącego, ciasnego autobusu i wykąpie. Dosłownie kilka metrów od miejsca gdzie wysadził nas autobus widzimy hotel Winner. Wygląda mało lokalnie i raczej nieprzyjaźnie – ale jest blisko i jest na naszej short liście. Idziemy w jego kierunku jednak tuż za nim wyłania się znacznie sympatyczniejszy Pine Land Inn – również na liście i wyżej w naszym rankingu noclegów.

Mjanma Birma Kalaw 300x225 - Kalaw

Kalaw

Idziemy więc prosto tam. Pokój dwuosobowy kosztuje 10 USD$, jednoosobowy 5USD$. Nasz pokój jest super: ogromny, z łazienką, z biureczkiem a nawet szafą! W malutkiej stołówce przy recepcji siedzi lokalny przewodnik z parą Islandczyków, omawiając jutrzejszy trekking do Inle Lake. Pani właścicielka radzi, żeby z nim porozmawiać o organizacji trekkingu na dziś. Tak też robimy. Pan proponuje nam pół-dniową wyprawę do wioski Jack Fruit w pobliskich górach za 7$/os. Przy okazji, razem z zaznajomionym właścicielem Agencji Turystycznej, doradzają nam jak najbardziej optymalnie zaplanować wycieczkę na kolejny dzień do Inle Lake oraz podróż do kolejnego punktu naszej podróży, czyli Mandalay.

Tak wiec: jutro wsiadamy do pierwszego autobusu o 6.45 do skrzyżowania z drogą do Inle, tam przesiadamy się do pick-up’a, zwiedzamy słynne jezioro a powrotny nocny autobus zabiera nas już prosto do Mandalay; bagaże przynosimy przed wyjazdem do agencji i obieramy po drodze, ponieważ autobus i tak się tu zatrzyma. Plan jest doskonały, więc zgadzamy się bez wahania. Następnie przewodnik prowadzi nas do indyjskiej restauracji swoich przyjaciół na obiad. O 13.30 wyruszamy na trekking.

Mjanma Birma Kalaw treking 3 225x300 - Kalaw

Treking

 

Mjanma Birma Kalaw treking 1 225x300 - Kalaw

Treking

 

Myanmar Burma Kalaw treking 225x300 - Kalaw

Treking – tak rosną banany 🙂

 

Myanmar Burma Kalaw treking 2 225x300 - Kalaw

Treking

 

Myanmar Burma Kalaw treking 6 300x225 - Kalaw

Treking

 

Mjanma Birma Kalaw treking suszenie herbaty 300x225 - Kalaw

Treking – suszenie herbaty

Pan przewodnik, Charles, jest bardzo rozmowny. Odpowiada na wszystkie pytania. Opowiada o Kalaw i okolicach, o mieszkańcach i ich zwyczajach. Zna tu chyba wszystkich, z każdym zamienia parę słów, rozdaje napotkanym w górach dzieciakom cukierki. Jeszcze przed wyjściem pytamy go czy możemy wziąć ze sobą prezenty, które mamy dla dzieciaków, ale odradza. Mówi, że wioska, do której idziemy jest zbyt blisko miasta. Dzieciaki mają tam wszystko, bo rodzice często przyjeżdżają do miasta na zakupy. Zostawiamy więc wszystkie przywiezione notesiki, kredki, ołówki, maskotki i kolorowanki w jego domu – obiecał przekazać je dzieciakom w bardziej odległych wioskach przy okazji dłuższych trekkingów. Po drodze na górę spotykamy panie ubrane w kolorowe tradycyjne stroje.

Myanmar Burma Kalaw treking 3 225x300 - Kalaw

Treking

 

Myanmar Burma Kalaw treking  221x300 - Kalaw

Treking

Pytamy, czy zawsze chodzą tak ubrane, ale Charles mówi, że tylko przy wyjątkowych okazjach a teraz wybierają się właśnie w gości do sąsiedniej wioski na jakąś uroczystość. Jedna z pań trzyma nanizane na sznurek dziwne plansze. Przewodnik tłumaczy, że są to wysuszone liście bambusa, którymi przykrywa się do wyschnięcia cenniejsze liście do wyrobu cherootów. Panie pytają przewodnika o nas: skąd jesteśmy, ile mamy lat, kim jesteśmy. Robimy sobie zdjęcia – już się przecież trochę znamy :-). Wspinamy się dalej, by zatrzymać się przy plantacji pomarańczy.

Myanmar Burma Kalaw treking 4 300x228 - Kalaw

Treking – plantacja pomarańczy

 

Myanmar Burma Kalaw treking 5 225x300 - Kalaw

Treking – plantacja pomarańczy

Nasz przewodnik gaworzy z właścicielką i jej mężem, synek dostaje cukierki a oni częstują nas pomarańczami prosto z drzewa. Idziemy dalej. We wiosce do której idziemy odbył się dziś pogrzeb. Zmarła starsza pani. Rodzina spaliła jej ciało i urządziła stypę. Przewodnik wchodzi złożyć swoje kondolencje. A my odpowiadamy znowu na pytania mieszkańców: ile mamy lat, skąd jesteśmy, jak się nazywamy, kim dla siebie jesteśmy. Przepytuje nas Birmanka znająca trochę angielski i tłumaczy wszystkim innym zainteresowanym. Birmańczycy są strasznie ciekawscy 🙂

Idziemy do domu znajomej przewodnika. To duży dom z ogromną centralną izbą. W ogóle wioska wygląda na bogatą. Domy są solidne, dobrze utrzymane. Przewodnik mówi, że kiedyś mieszkańcy wręcz opływali w dostatki zarabiając krocie na hodowli opium. Jednak wioska została podpalona i wszystkie zaoszczędzone pieniądze, które mieszkańcy chowali w bambusowych płotach, przepadły. Teraz utrzymują się głownie z hodowli pomarańczy i herbaty.

Gospodyni częstuje nas kawą, herbatą i ciasteczkami. Poczym szybko przynosi zrobione przez siebie na prymitywnym krośnie torby, szale, spodnie i koszule. Oczywiście nie możemy się oprzeć i kupujemy od niej trzy torby, trzy szale a Justa dodatkowo jeszcze spodnie. Jak się później okazuje płacimy znacznie taniej niż za podobne towary na lokalnych bazarach. W prezencie dostajemy trzy woreczki wyhodowanej przez panią herbaty.

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska szwaczka 225x300 - Kalaw

Treking – w gościnie u lokalnej rodziny

 

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska 3 225x300 - Kalaw

Treking – w gościnie u lokalnej rodziny

 

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska 4 300x225 - Kalaw

Idziemy się przejść po wiosce. Widzimy klasztor dla mnichów i mniszek, którzy pomagają lokalnej społeczności. Mnisi pilnują i uczą dzieci podczas gdy rodzice pracują w polu. Mniszki szyją i cerują ubrania.

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska 5 225x300 - Kalaw

Mniszka szyjąca ubrania

 

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska 6 300x225 - Kalaw

Klasztor

W centralnym miejscu wioski na placu siedzą mężczyźni: palą cherooty i żują betel. Przewodnik mówi, że zbierają się tu codziennie po pracy w polu podsumować miniony dzień, omówić plany na kolejny i rozerwać się rozmową.

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska 8 300x225 - Kalaw

Treking – wioska

Mjanmar Birma Kalaw treking wioska 300x171 - Kalaw

Treking

Myanmar Burma Kalaw treking wioska 225x300 - Kalaw

Treking -wioska

 

Powoli schodzimy. Jest późno i zaraz zacznie się ściemniać. Ostatnią godzinę pokonujemy już w totalnych ciemnościach więc schodzimy na asfaltową drogę. Mamy latarki ale nawet po równym asfalcie nie idzie się łatwo – w lesie byłoby znacznie gorzej.

Mjanmar Birma Kalaw treking 5 300x205 - Kalaw

Treking- zastała nas noc

Docieramy do Kalaw padnięci. Przewodnik zaprasza nas jeszcze na chwilę do siebie. Pokazuje nam zeszyt, w którym wpisali się jego poprzedni klienci. Są też wpisy Polaków – wszyscy zadowoleni. Dokładamy nasz – również pozytywny. Charles doskonale mówi po angielsku, dużo wie i chętnie opowiada o kraju. Dodatkowo jest przemiłym, ciepłym człowiekiem – naprawdę godny polecenia. Z pespektywy czasu można stwierdzić, że było to nasz najlepszy przewodnik w tej podróży. Można go znaleźć w salonie fryzjersko-kosmetycznym, który prowadzi jego żona, po przeciwnej stronie ulicy, na której jest hotel Pine Land Inn – kilkadziesiąt metrów w kierunku Meiktila.

Charles odprowadza nas do hotelu. Dajemy mu na pamiątkę foldery o Polskim dziedzictwie narodowym wpisanym na listę UNESCO, o polskich Parkach Narodowych i Atrakcjach Turystycznych – wydaje się być naprawdę bardzo ucieszony. Po drodze pytał nas o Polskę, polskie wioski, krajobraz, klimat. Widać, że lubi wiedzieć 🙂

Kupujemy sobie w recepcji piwko za 1800 K / butelka i siadamy na chwilę w ogólnie dostępnym saloniku na przeciwko naszego pokoju. Zrzucamy zdjęcia z ostatnich dni i mamy zamiar je obejrzeć. Po chwili dosiada się do nas Birmańczyk, lokator sąsiedniego pokoju. Pochodzi z Kalaw, ale obecnie mieszka pod granicą a tu przyjechał na wakacje.  Mówi, że z wykształcenia jest nauczycielem historii jednak nie pracuje w zawodzie ze względu na zbyt niskie zarobki. Nie mówi jak obecnie zarabia ale muszą to być, na tutejsze warunki, wręcz krocie: przyleciał tu samolotem! Justa prosi go, żeby coś nam opowiedział o historii Birmy, na co on reaguje bardzo dziwnie – jakby się nagle zmartwił i zdenerwował w jednym. Nie chce nic powiedzieć i idzie zapalić do swojego pokoju. Seba dedukuje, że nasz nowy znajomy musi pracować dla rządu: lata samolotami, śpi w hotelach, ma komórkę…

Kurcze, no to teraz będziemy mieli na głowie lokalne służby śledcze. Chowamy się szybko do pokoju – a tak naprawdę idziemy po prostu spać. Podamy ze zmęczenia po trekkingu i nocy w autobusach. Jest późno, jutro znowu wczesna pobudka i pakowanie.

O dniu spędzonym cudownie nad i na Inle Lake można poczytać tutaj

 

Przepraszamy, ale obecnie brak jest możliwości komentowania.