Indonezyjskie Wioski Duchów
Zarośnięte chaszczami podwórka. Domy zamieszkane jedynie przez wdzierające się drzwiami i oknami bluszcze. Rozsypane na podłodze stare gazety i ubrania. Porzucone w pośpiechu sprzęty domowego użytku. Opuszczone sklepy, szkoły, kościoły. Wokół cisza tak gęsta, że człowiek odruchowo zniża głos do szeptu w ogóle się nie odzywa.
To wioski duchów. Tak nazywają je Indonezyjczycy.
W Indonezji jest 129 czynnych wulkanów. Ich aktywność jest nieustannie monitorowana przez sejsmologów. W obliczu zagrożenia rząd organizuje nie tylko tymczasowe ewakuacje. Zarządza też przymusowe przesiedlenia ludności z najbardziej narażonych terenów, do których nie mają już powrotu. Tak właśnie powstają osobliwe wioski, w których panoszy się już tylko natura.
W promieniu od kilku do kilkunastu kilometrów wokół aktywnego wulkanu tworzone są tak zwane red zone, po których poruszać się można jedynie za specjalnym pozwoleniem władz. Nie słychać warkotu silników, ludzkich rozmów, szczekania psów, czy nawet śpiewu ptaków, które instynktownie wynoszą się ze strefy zagrożenia. Atmosfera jest dosyć upiorna.
Taka 'strefa czerwona’ stworzona jest między innymi wokół największego wulkanu Sumatry Północnej, Sinabung,
Wulkan mierzy sobie 2460 metrów wysokości. Uaktywnił się w 2010 roku po ponad 400 latach uśpienia. Wypluł wówczas w błękit sumatrzańskiego nieba ponad dwukilometrowy słup popiołu i zalał swoje zbocza gorącą lawą. Każda kolejna erupcja była silniejsza od poprzedniej. Erupcje zerwały linie elektryczne, zasypały okolice kilkunastocentymetrową warstwą popiołu. Pochłonęły w sumie ponad 350 ofiar. Najsilniejsza miała miejsce w czerwcu 2018 roku, kiedy słup dymu sięgnął niemal 17 kilometrów wysokości. Jednak nie odnotowano już wtedy ofiar śmiertelnych. Cała okolica, w sumie około 30 tysięcy mieszkańców, została wcześniej ewakuowana i przesiedlona w bezpieczne tereny.
Ostatnia aktywność miała miejsce zaledwie w 2019 roku. Wulkan Sinabung nie śpi. Red zone ciągle obowiązuje. Zaostrzono w niej nawet policyjne patrole, po tym jak w nieoczekiwanych erupcjach gazu, popiołu i wyrzucanych w powietrze skał, zginęło 16 osób, w tym licealiści, którzy zaraz po odwołaniu ewakuacji, wybrali się podziwiać najwyższy szczyt ze szkolną wycieczką.
Indonezyjczycy pomimo wszystko szanują wulkany. Wierzą, że są one siedzibą bogów i duchów przodków. Związane są z nimi liczne legendy i tradycje, a wulkaniczne, żyzne gleby traktowane są jako boski dar. Zmuszeni do przesiedlenia, pomimo zakazów, często wracają do red zone, gdzie zostawili swoją ziemię, uprawy i sady. Patrole nie są w stanie wszystkich upilnować.
Byliśmy tam w lutym 2018 w czasie zwiększonej aktywności wulkanu. Widzieliśmy wydobywające się wulkanu spore słupy dymu. Mieliśmy prawdziwe ciarki na plecach.
O wiosce duchów i pobliskich okolicach górskiego miasteczka Berestagi można przeczytać TUTAJ. Jest dziewiczo, niesamowicie, malowniczo. Bardzo polecamy.
Więcej artykułów o Sumatrze:
10 faktów, które warto wiedzieć o Sumatrze
W poszukiwaniu niepasującego elementu
Bukittingi rządzą kobiety Mingangbaru
Największy kwiat świata: Raflezja
Pozytywny efekt tsunami w prowincji Banda Aceh