
Herbata czy kawa?
Herbata czy kawa? Kawa czy herbata? Wielu sobie nie wyobraża dnia bez obu. Niektóre są tak dziwne, że aż nieprawdopodobne, że istnieją. Co mają wspólnego z egzotycznymi zwierzętami? Ile trzeba za nie zapłacić? Skąd się wywodzą? Jaka jest ich historia? O herbatach już było tutaj Kawa czy herbata?, a co z kawą? Jej historia sięga IX wieku i legendy o etiopskim farmerze, któremu kawę pokazały jego nadzwyczaj nadpobudliwe kozy, podżerające owoce kakaowca. Więc herbata czy kawa? Dzisiaj kawa.
1. Wietnamska kawa jajeczna
Kawa jajeczna to bardzo popularny trunek w Wietnamie. To bardzo mocna kawa wymieszana z żółtkiem i słodkim, gęstym, skondensowanym mlekiem. Wymyślił ją barista Nguyen Van w latach pięćdziesiątych XX wieku, w czasie trwania wojny indochińskiej. Czasy były wówczas ciężkie, trudno było o mleko, a jego cena pozostawała kosmiczna. Znacznie łatwiej było o jajka, więc zaczęto używać ich jako substytutu.
Pan Van pracował w hotelu Sofitel w Hanoi, jednak jego autorska kawa stała się tak słynna, że założył swój własny biznes, Giang Cafe, który funkcjonuje w Hanoi do dziś. Prowadzi ją syn pana Van. Na pewno warto się tam wybrać podczas wizyty w Wietnamie, wszak to miejsce historyczne. My nabyliśmy ten specjał na straganie ulicznym przy dworcu w Ho Chi Minh. Kawa była wyśmienita!
Kawę podaje się w tradycyjnych, wietnamskich kocherkach, które nakłada się na kubek z przygotowanym już mlekiem z żółtkiem. Do kocherka wsypuje się zmieloną kawę, przyciska specjalną nakładką i zalewa wrzątkiem. Następnie wystarczy już tylko czekać, aż do roztrzepanego żółtka z mlekiem, przez gęste sitko w dnie kocherka powoli będzie kapał czarny, aromatyczny płyn.
2. Indonezyjska kopi luwak
Indonezyjska kopi luwak to jedna z najdroższych kawa na świecie. Przygotowuje się ją z ziaren spożytych, nadtrawionych i wydalonych przez azjatyckie łaskuny. Łasice biegają wolno po plantacjach i wybierają tylko najlepsze, idealnie dojrzałe ziarna. Gdy nad ranem wracają do swoich zagród, ich odchody są pieczołowicie zbierane, dokładnie myte i przekazywane do dalszej obróbki. Ponoć podczas procesu nadtrawiania, ziarna tracą kwaskowatość, a kawa staje się łagodna, delikatniejsza i mniej gorzka. Kawę w odchodach odkryli ponoć lokalni farmerzy, którym podczas holenderskiej kolonizacji, nie wolno było zbierać kawy na własne potrzeby. Można ją kupić na przykład >>> TUTAJ <<< .
Za kilogram tego trunku trzeba zapłacić 2 i pół tysiąca złotych. Koszt filiżanki w kawiarni to około 100 PLN. Dlatego warto spróbować jej na plantacji kawy w Indonezji. My próbowaliśmy jej na Bali za jedną trzecią ceny w Polsce. Przy okazji można zobaczyć urocze łaskuny, które w dzień niestety śpią i nie są chętne do figli.
3. Wietnamska kopi luwak
Wietnamska odmiana kopi luwak także pochodzi z ziaren wydalonych przez łasice. Ale odnaleźliśmy tam również inną, tańszą wersję. Mianowicie wyprodukowaną ze zwymiotowanych przez łasice ziaren. Wietnamczycy karmią je owocami kawowca, jednak zwierzaki nie są w stanie ich strawić, więc ich organizmy się buntują.
Najtańsza odmiana jest produkowana bez udziału zwierzaków. Nadtrawianie zamienia się na proces fermentacji, który w skutkach jest podobny – nadaje kawie delikatności, pozbywa goryczy. Ta wersja jest znacznie tańsza, chociaż też nazywają ją kopi luwak. Dlatego trzeba sprawdzać certyfikaty, jeżeli chce się spróbować tej oryginalnej.
Na pewno warto sprawdzać z jakiej plantacji pochodzą ziarna. Ważne jest, by łaskuny mogły biegać wolno po plantacji i wybierać najlepsze dla siebie owoce. W dobie maksymalizacji zysku i redukcji kosztów właściciele plantacji trzymają łasice w ciasnych klatkach i karmią kawą zebraną jak popadnie przez człowieka. Wzbudzają wiele kontrowersji. I słusznie. To sytuacja porównywalna do jaj od kur wolno biegających i karmionych ekologiczną karmą z jajami od kur hodowanych w klatkach, w których nie mogą się nawet obrócić, pławią we własnych odchodach, a na obiad dostają antybiotyki.
4. Tajwańska kawa przeżuta przez małpy
Pewien farmer na Tajwanie nie mógł się pozbyć małp ze swojej plantacji. Makaki tajwańskie, w poszukiwaniu zastrzyku energii, wywąchały ziarenka kawy. Obrywały owoce z krzaczka, pożuły, pożuły, a następnie wypluwały. Farmer bardzo się denerwował, widząc przeżute, zmarnowane ziarna, porozrzucane po swoim polu. Szukając sposobu na redukcje marnotrawstwa, postanowił spróbować, czy jeszcze do czegoś się nadają. Okazało się, że kawa bardzo mu smakuje, ponieważ dzięki procesowi żucia, nabiera wyjątkowego waniliowego posmaku. Wystarczyło tylko zainwestować w marketing i produkt gotowy. Nazwał go po prostu waniliową kawą wyplutą przez małpy (Vanilla Flavored Monkey Spit Coffee). 1 kilogram kosztuje około 500 PLN. Nie byliśmy na Tajwanie (jeszcze), ale (w ramach kolekcjonowania doznań) będziemy szukać tej wyjątkowej kawy podczas kolejnej podróży.
5. Black Ivory czyli ziarna kawy z odchodów słonia
Kawę Black Ivory produkuje się w Tajlandii z ziaren wygrzebanych z odchodów słonia azjatyckiego. To ziarna kawy arabiki wypłukane z protein w rezultacie procesu słoniowego trawienia. Proces ten może trwać nawet kilkadziesiąt godzin. Ponieważ słonie jedzą też rośliny i owoce, które trawią się razem z owocami kawowca, kawa ma bardzo specyficzny i wyjątkowy aromat. Kawa jest produkowana pod okiem Azjatyckiej Fundacji Słoni, która zajmuje się opieką i ochroną tajskich słoni. Pilnuje więc, żeby słonie miały zróżnicowaną i zdrową dietę, zamiast wciskać im jak najwięcej kawowca, w celu maksymalizacji zysku. 8% dochodu przeznaczane jest na fundacje. Do wyprodukowania 1 kilograma tej kawy słoń musi zjeść 33 kilogramy owoców kawowca. Do paczek trafiają tylko najlepsze, nieprzeżute i nieuszkodzone ziarna, wyszukiwane ręcznie w słoniowych odchodach. W rezultacie tego długiego i żmudnego procesu kawa ma swoją cenę. Za kilogram trzeba zapłacić 4000 – 5000 PLN, co czyni ją najdroższą kawą świata.
Nie macie ochoty na wydalone, nadtrawione, przeżute wynalazki? Zróbcie sobie aromatyczną i rozgrzewającą kawę imbirową.
Potrzebne będzie:
1 centymetr imbiru,
2-3 łyżeczki ulubionej kawy,
250 mililitrów wody,
2-3 łyżeczki miodu,
bita śmietana lub skondensowane mleko lub po prostu spienione mleko,
cynamon.
Wystarczy ugotować imbir w wodzie. Gdy odda już cały aromat, trzeba wyjąć go z wrzątku, a wrzątkiem zalać kawę. Następnie przelać przez sitko, żeby odcedzić fusy, posłodzić kawę miodem, dodać cynamon i udekorować wybraną wersją ’białego’. Idealna na zimowe wieczory. Chociaż od kilku lat nie piję już kawy, na tą od czasu do czasu daję się skusić.
Niezależnie od tego przez co przechodzi dojrzały owoc kawowca, trzeba go jeszcze przeprocesować, żeby uzyskać brązowe ziarenko znane nam z torebki. Obejrzyjcie sobie film o tym procesie nakręcony przez plantację kawy na Jawie w Indonezji, którą też kiedyś odwiedziliśmy. Można się wiele dowiedzieć.
Przeczytajcie też inne nasze artykuły z kategorii kulinarnej:
Aromatyczne Egzotyczne Przyprawy
I czekajcie na więcej. Nie można podróżować, to chociaż można sobie stworzyć małą namiastkę dalekich podróży w kuchni. Smacznego!